13.01.2005 :: 17:11
MAŁY,CHORY,ŚPIĄCY MIŚ...:(....EHŚŚŚŚŚ.... Rano obudziłam się cała zlana potem,potworny ból głowy do tego i jeszcze mięśnie.Dosłownie nie miałam siły zwlec się z łóżka!!Miałam już nie iść na zajęcia,ale myśl,że to procesy poznawcze:ćwiczenia z Panią R.-zrób się na psychiatrę to jakoś się dzwignęłam do łazienki,wykonałam toaletę poranną i pognałam(w przenośni,bo w rzeczywistości to nie miałam sił na gnanie)na uczelnię.Mój najkochańszy Misio podsumował mnie dziś prześlicznie: Ja:Chyba jestem chora.Jakaś grypa albo coś...Źle się czuję. Misio Najkochańszy:Ojej,biedactwo. Ja:Niom.Takie mroźno-ciepłe dreszcze mnie przechodzą po plecach!! Misio Troskliwy:Wzięłaś Gripex?Pewnie nie. Ja:No coś Ty!!Na uczelnię??Upociłabym się jak świnia!!Nie mam zamiaru!!(rzecz jasna byłam wielce obużona) Misio-O Boże Jaki On Miły!:Heh.Jak Ty mówisz?Jaka świnia?(w tym momencie pomyślałam ciepło,że moje najdroższe Kochanie nigdy by tak przecież o mnie nie pomyślało i pewnie zaraz powie,że ja też mam tak o sobie nie myśleć nigdy).Nie świnia,tylko ta ,co ryje. Dzięki Ci o Panie za wszystkich kochanych mężczyzn i ich pieszczotliwe określenia!Ale no dobra,pudełko Septolete dostałam i stał 15 minut w kolejce!